Każdy Polak, który pracuje, ma z pensji odprowadzane składki zdrowotne. Miesiąc w miesiąc, rok w rok, niezależnie od tego, czy korzystamy z opieki medycznej, czy nie, nasze pieniądze trafiają do wspólnego worka, który ma finansować publiczną służbę zdrowia. W teorii brzmi to pięknie: płacimy, więc w razie potrzeby mamy zapewnioną opiekę medyczną. Ale czy rzeczywiście tak jest? W rzeczywistości ten system to ogromna maszyna, która często działa na szkodę pacjenta, a nie dla jego dobra.
Wyobraźmy sobie, że idziemy do sklepu, płacimy za zakupy, a wychodzimy z pustymi rękami, bo towaru akurat nie ma na stanie. Jeszcze gorzej – wynajmujemy hydraulika, który inkasuje pieniądze, ale nie naprawia naszego problemu, zostawiając nas z zapchanym zlewem. Tak właśnie działa polska służba zdrowia. Płacimy, płacimy i… często nie dostajemy nic w zamian.
Dzisiaj byłem świadkiem sytuacji, która nie tylko wzbudziła we mnie frustrację, ale wręcz poczucie głębokiej niesprawiedliwości. Rodzina: ojciec, matka i dziecko. Dziecko chorowało, a matka wcześniej odwiedziła lekarza z pociechą. Tym razem przyszedł czas na kontrolę i ojciec, po nocnej zmianie w pracy, udał się z dzieckiem do przychodni. Wybrał nie te drzwi, wchodząc do strefy przeznaczonej dla dzieci zdrowych – pustej, cichej i bez pacjentów. Zgłosił swoją wizytę, ale usłyszał, że „nie ma numerków” i jego dziecko nie zostanie przyjęte.
Mimo widocznego braku pacjentów w tej części przychodni, procedury nie pozwoliły lekarzowi zbadać dziecka. Ojciec, który płaci składki zdrowotne, był zmuszony wrócić z chorym dzieckiem do domu. Ten sam ojciec finansuje miejsca pracy pracownic przychodni, które – w tej konkretnej chwili – nie miały żadnych zajęć. Widok bezczynności personelu w sytuacji, gdy jego dziecko potrzebuje pomocy, wzbudził we mnie nie tylko rozżalenie, ale także gniew. Jak to możliwe, że w XXI wieku polska służba zdrowia funkcjonuje na tak archaicznych zasadach?
Zdrowie – nasz największy skarb, o który trudno dbać
Zdrowie to coś, czego często nie doceniamy, dopóki nie zaczniemy go tracić. Polacy mają świadomość, jak ważne jest dbanie o zdrowie, jednak system, który powinien nam to umożliwiać, wydaje się działać przeciwko nam. Długie kolejki do specjalistów, brak dostępnych numerków, niewystarczająca liczba lekarzy – wszystko to sprawia, że nawet proste dolegliwości mogą przerodzić się w poważne problemy zdrowotne.
To właśnie te absurdy zmuszają wielu z nas do korzystania z prywatnej opieki zdrowotnej, co oznacza dodatkowe koszty. Płacimy podwójnie – raz w postaci składek zdrowotnych, a drugi raz, kiedy musimy udać się prywatnie do specjalisty. Dlaczego? Bo publiczna służba zdrowia, mimo wielomiliardowych budżetów, nie spełnia swoich podstawowych funkcji.
Co się zmieniło po wyborach?
Przed wyborami w 2023 roku słyszeliśmy wiele obietnic. Politycy, w tym Szymon Hołownia, zapowiadali gruntowne reformy, które miały uzdrowić polską służbę zdrowia. Ale co się zmieniło? Nic. Minister zdrowia wydaje się bardziej zajęty zmianami w edukacji, współpracując z ministrem edukacji nad tworzeniem nowych przedmiotów, niż realnym poprawieniem sytuacji pacjentów.
Pensje lekarzy i pielęgniarek znacząco wzrosły w czasie pandemii – i słusznie, bo to ciężka i odpowiedzialna praca. Jednak sama podwyżka wynagrodzeń nie wystarczy. Nadal brakuje lekarzy, a ci, którzy są, pracują ponad siły. Brakuje infrastruktury, sprzętu, organizacji. Brakuje… wszystkiego.
WOŚP – światło w ciemności
W tym wszystkim jedynym promykiem nadziei pozostaje Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. Od 33 lat Jerzy Owsiak i jego fundacja zbierają pieniądze na zakup specjalistycznego sprzętu medycznego. Dzięki WOŚP polskie szpitale dysponują urządzeniami, które ratują życie. Ale czy to nie jest zadanie państwa? Czy to nie rząd powinien zapewnić, że publiczna służba zdrowia działa sprawnie?
Co dalej? Jak naprawić system?
Musimy wymagać większej przejrzystości w zarządzaniu finansami służby zdrowia. Każdy obywatel powinien wiedzieć, na co dokładnie przeznaczane są jego składki. Ministerstwo zdrowia powinno skupić się na uproszczeniu procedur i zwiększeniu dostępności lekarzy, a nie na doraźnych działaniach, które jedynie maskują problemy.
Nie możemy dłużej czekać. Potrzebujemy realnych reform – teraz. Zdrowie jest najważniejsze, a system, który ma je chronić, nie może być jego największym wrogiem.